Cześć tu Olka:)
Petra chyba zapadła w sen zimowy przynajmniej na blogu. Postanowiłam zrobić małą pobudkę:)
Jak pamiętacie mój czerwony aparat uległ zamoczeniu na spływie Omulwią, mówili że nie ma szans na uratowanie, a jednak się udało (jak byście miały kiedyś podobny problem, czego nie życzę, zgłoście się po poradę). Odzyskałam też kilka naszych zdjęć, więc je umieszczam w galerii :)
Co do orzecha to trochę zdziczał, bo odpadł zraz od podkładki, tzn. część szlachetna od dzikiej (dla chętnych polecam artykuły o szczepieniu drzew:) Czyli na owoce trzeba będzie dłużej poczekać...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
No szkoda że nic o Was nie słychać :( Też chętnie bym się dowiedziała co u mojej dawnej drużyny piszczy w trawie. A szkoda z tym orzechem. Miejmy nadzieje że będzie u niego lepiej.
Prześlij komentarz